Rząd porozumiał się ze związkami górniczymi. Podpisano porozumienie między Komitetem Protestacyjno-Strajkowym i delegacją rządową. Ustalono, że kopalnie węgla Polskiej Grupy Górniczej będą kolejno zamykane aż do 2049 roku, kiedy ma zostać zamknięta ostatnia z nich. Do tego czasu kopalnie mają być dotowane z budżetu państwa.
“Podpisaliśmy likwidację – co prawda długofalową i jakkolwiek by to nie zabrzmiało, dobrą dla ludzi – ale jednak likwidację jednej z najważniejszych branż w historii Rzeczpospolitej” – powiedział szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz.
W porozumieniu zapisano, że wszyscy obecnie zatrudnieni górnicy mają mieć gwarancję zatrudnienia do emerytury. “Nikt, kto jest zatrudniony na kopalniach produkujących węgiel energetyczny, nie straci pracy” – zapewnił Kolorz.
“W sytuacji, w której to nie będzie możliwe, będą przygotowane ustawowe osłony socjalne, ale jesteśmy zdeterminowani, aby wszyscy pracownicy pod ziemią mogli dopracować do okresu emerytury” – powiedział wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń.
Z porozumienia nie jest zadowolony Bogusław Ziętek, przewodniczący Sierpnia 80. W wywiadzie dla portalu wnp.pl powiedział:
“To nie jest dobry dzień dla polskiego górnictwa, bo rząd zmusił nas do podpisania porozumienia, które co prawda gwarantuje górnikom możliwość dopracowania do emerytury oraz dopłaty do produkcji węgla (…), ale to wszystko za cenę całkowitej likwidacji górnictwa. (…) Nie wiem, z czego bierze się radosny nastrój uczestników konferencji”.
Negocjacje górników z rządem trwały od lipca, kiedy ujawniono rządowy plan zamykania kopalń. Od poniedziałku trwał podziemny strajk górników. Jeszcze dziś rano uczestniczyło w nim ponad dwustu górników ze wszystkich kopalń Polskiej Grupy Górniczej. Dziś po południu miała odbyć się manifestacja w Rudzie Śląskiej, a na 2 października zapowiadano dużą manifestację w Warszawie. Oba protesty odwołano.
Podczas negocjacji związkowcy postulowali, by proces likwidacji kopalń trwał do 2060 roku. Ostatecznie zgodzili się na 2049.
Porozumienie dotyczy tylko kopalń należących do Polskiej Grupy Górniczej – obecnie największej spółki węglowej w Europie – i jednej kopalni należącej do Węglokoksu. Poza tym kopalnie na terenie Polski prowadzą: Jastrzębska Spółka Węglowa, Tauron Wydobycie i Bogdanka.
Za likwidacją kopalń nie stoją tylko czynniki czysto ekonomiczne, o czym świadczy fakt, że ciągle są inwestorzy chcący budować w naszym kraju nowe kopalnie. Jednym z nich jest niemiecka spółka HMS Bergbau, która planuje wydobywać węgiel ze złóż w Orzeszu sąsiadujących z likwidowaną kopalnią Krupiński.
Dennis Schmidt, prezes HMS Bergbau, uważa, że węgiel będzie podwaliną polskiej energetyki jeszcze przez 30–50 lat, a kopalnia dałaby pracę pięciu tysiącom ludzi.
W ubiegłym roku Jastrzębska Spółka Węglowa otworzyła nową kopalnię Bzie-Dębina. Pierwszy węgiel ma być z niej wydobyty w 2022 r. Wydobycie planuje też rozszerzać lubelska Bogdanka, która w zeszłym roku dostała koncesję na wydobycie z kolejnych złóż.
Likwidacja górnictwa węgla w Polsce wynika m.in. z tzw. polityki klimatycznej Unii Europejskiej, która naciska na odchodzenie od spalania paliw kopalnych i ograniczenie emisji dwutlenku węgla. W ubiegłym tygodniu Komisja Europejska przyjęła propozycję zaostrzenia podejścia do węgla. Dotychczas celem było 40 procentowe zmniejszenie emisji CO2 do 2030 roku. Teraz redukcja ma wynieść 55 procent.
Komisja przyjęła już ogólny plan. Niedługo przełoży się to na zmianę dyrektyw m.in. o handlu uprawnieniami do emisji CO2, efektywności energetycznej, normy emisji dla samochodów, opodatkowanie energii elektrycznej i wiele innych zmian w prawie. W skrócie – będzie drożej. Plan Komisji musi być jeszcze zaakceptowany przez Parlament Europejski i Radę Europejską, ale w Parlamencie przeważają głosy, by plan był nawet ostrzejszy niż propozycja Komisji.
Tu pojawia się kolejny problem. Podpisane dziś porozumienie zakłada dotowanie kopalni do 2049 roku. Tymczasem Unia Europejska zamierza zabronić subsydiowania węgla po 2025 roku.