Wczoraj przez wyciek z otoczenia rządowego rozpoczęto burzę wokół słów ambasador USA w Polsce, Georgette Mosbacher. Pani ambasador napisała list do premiera Mateusza Morawieckiego. Według “Do Rzeczy”, które ujawniło sprawę, ambasador miała “pouczać, co wolno, a czego nie wolno mówić ministrom polskiego rządu ws. stacji TVN”.
Osoba z bliskiego otoczenia premiera miała stwierdzić, że “ton pisma jest niezwykle arogancki”. Z informacji podanych przez “Do Rzeczy” wynika, że Jarosław Gowin, jeszcze przed upublicznieniem listu, postanowił odwołać swoje spotkanie z Mosbacher, do którego miało dojść z inicjatywy ambasador.
Całe oburzenie środowiska rządowego wydaje się być wyreżyserowane. Zauważmy, że awantura została rozkręcona 26 listopada, list opublikowano 27 listopada, a wysłany został jeszcze 19 listopada. Jak widać PiS miało tydzień czasu, po którym dopiero nastąpiło “oburzenie”.
Właśnie dzisiaj portal RMF24.pl ujawnił całą treść listu, z której wynika, że Mosbacher zabiega o poszanowanie wolności słowa w Polsce. Przypomina, że wobec grupy organizującej “urodziny Hitlera” organy ścigania podjęły działania prawne dzięki śledztwu przeprowadzonemu przez dziennikarzy TVN. Następnie tych samych dziennikarzy rząd oskarżył o prowokację. Ambasador zarzuca politykom PiS nagonkę na stację TVN i atak na wolne media.
Mosbacher w ciepłych słowach wypowiada się o Polakach. Stwierdza, że ataki na wolność słowa są sprawą wymagającą szybkiego wyjaśnienia, bo uniemożliwiają zajęcie się ważniejszymi sprawami.
Stanowisko USA w tej sprawie sygnalizowała Mosbacher osobiście parlamentarzystom podczas ubiegłotygodniowej wizyty w Sejmie. Jej wypowiedzi były komentowane w mediach społecznościowych przez wielu parlamentarzystów. Tak przytoczył słowa pani ambasador Marcin Święcicki z PO „W Kongresie wielka sympatia dla Polski, ale jest jedna rzecz, która może zepsuć te stosunki to zamach na wolne media. Ostrzegam, bo jestem szczera”. Potwierdza to fakt, że rząd miał sporo czasu, żeby zająć się tą sprawą i odnieść się do stanowiska USA.
Tak w programie Idź Pod Prąd Odpowiada sytuację komentował pastor Paweł Chojecki:
– Jest to zasłona dymna uruchomiona przez wrogów Polski, a zrobiona przez administratorów Polski, czyli rząd PO, bo już dzisiaj PiS-u jest tam niewiele. Oni wykonali tak, jak atak na Izrael na początku tego roku na zlecenie wrogów Narodu polskiego, tak teraz tę operację burzy wobec Stanów Zjednoczonych. Przypomnijmy, że ten list pochodzi z 19 listopada, czyli było dużo czasu, żeby nim się zająć. […] Jednocześnie pani Merkel stawia żądanie poddania armii polskiej armii europejskiej, czyli jeszcze gorsze żądanie niż Hitler, a Putin atakuje Ukrainę. Widać jak agentura niemiecko-rosyjska rozgrywa Polaków. […] Mamy atak niemiecki z zachodu na narody Europy, także na Polskę. Mamy atak ze wschodu na Ukrainę, sojusznika Stanów Zjednoczonych. […] W tym momencie ekipa bandytów warszawskich, czyli pseudodziennikarzy i pseudopolityków, czyli zdrajców rozpoczyna atak nie na Niemcy, nie na Rosję, tylko na USA. Rozpoczyna burzę z naszym praktycznie jedynym sojusznikiem mogącym pokonać Niemcy, jak i Rosję razem wzięte. To jest polityka zdrady narodowej.