Przeczytasz tekst w ok. 2 min.

Mikołaj Rykowski od ponad 20 lat organizuje wigilijne i wielkanocne spotkania dla osób samotnych. Dziś założona przez niego Fundacja Wolne Miejsce prowadzi także służbę na bazie codziennej. Każdego dnia pomagają uchodźcom na granicy z Ukrainą, gotując ciepłe posiłki dla niezliczonej liczby ludzi. Inną formą ich działalności są sklepy socjalne. Jeden z nich, „Spichlerz” w Katowicach, odwiedziła ekipa IPP TV.

ZOBACZ REPORTAŻ IPP TV:

W „Spichlerzu” jest wszystko, co potrzebne, jak w zwykłym sklepie, ale w dużo niższych cenach. Przychodzą tu osoby, które nie chcą nic za darmo, ale zwyczajnie nie stać ich na zbyt wiele. Miejsce jest przyjemne i zadbane – ale nie tylko to! Ze szczególną dbałością podchodzi się tu do atmosfery. Kiedy jesteś przy kasie, nie chodzi tylko o to, żeby zapłacić i dostać paragon – chodzi też o rozmowę, o relację, o to, że ktoś się uśmiechnie i okaże szczere zainteresowanie tym, co u ciebie. „Przywracamy ludziom godność. Tu nie ma nic za darmo, każdy dokonuje świadomego wyboru, jest klientem i traktujemy go z szacunkiem” – wyjaśnia założyciel „Spichlerza”.

A tuż obok jest też kawiarnia. „To miejsce jest żywe, bardzo przyjazne i pomocne” – mówi pan Mikołaj. Oprócz niedrogiej kawy można tu przyjść na różnorodne warsztaty, spotkania dla seniorów czy bezpłatnie poradzić się w kwestiach prawnych.

To także nie wszystko. Kiedy wybuchła wojna na Ukrainie, kawiarenka stała się magazynem, spichlerzem, do którego wiele osób przynosiło ogromne ilości produktów dla uchodźców wojennych. Stąd wszystkie te rzeczy trafiały albo do osób, które przyjechały do Katowic, albo na granicę. Wielu pracowników i wolontariuszy Fundacji Wolne Miejsce, w tym także osobiście pan Mikołaj, od wielu miesięcy służy na polsko-ukraińskiej granicy, gdzie codziennie, niezmordowanie gotują ciepłe posiłki i po prostu pomagają ludziom, którzy często przyjeżdżają tu z niczym.

Jak mówi Mikołaj Rykowski, „Sam do końca nie mogę zrozumieć, że ludzie aż tak się poświęcają, wielu z nich pracuje na granicy od kilku miesięcy” – i dodaje, że to najcięższa praca w jego życiu, ale wiedząc, że ma możliwość udzielania pomocy, ratowania, nie mógłby siedzieć w domu.