Przeczytasz tekst w ok. 4 min.

Piotr Cyrwus opowiada w IPP o tym, czy wzorował się na konkretnym polityku, grając w „Hejterze” Komasy, a także o tym, czy żałuje roli Ryśka z „Klanu” i jak udało mu z niej wyjść. W rozmowie z Euniką Chojecką zdradza, ile zarabiają aktorzy, jak sobie radzi w czasie pandemii i czy czyta Biblię. 

– Cała kultura nie radzi sobie podczas pandemii. Porównuję tę sytuację do pożaru – kultura jest w zgliszczach, a Ministerstwo [Kultury] i ludzie, którzy mają kulturze pomóc, każą nam występować przed tymi zgliszczami i ratować to występami online. Nie jest to dobra sytuacja. W tej chwili nie odczuwamy pomocy (…). Moim zdaniem należałoby indywidualnie pomagać każdemu artyście, żeby mógł ten ciężki czas przetrwać i później odpracować to społeczeństwu – odpowiedział aktor na pytanie o to, jak radzi sobie w czasie pandemii.
W filmie „Sala samobójców. Hejter” Jana Komasy Cyrwus wcielił się w rolę Macieja Szozdy. – Jest to polityk, nazwijmy umownie, prawicy, przeciwnik polityka lewicy. Ale to chyba tylko pretekst. W dzisiejszym dualistycznym świecie jest dużo zdarzeń, w których dajemy się wkręcić w dualizm przeciwieństwa, a ludzie często próbują to wykorzystać do swoich celów, nie zawsze dobrych. Myślę, że w codziennym życiu (…) chcemy się porównywać, a później czujemy się oburzeni, jeśli spotyka nas z tego powodu przykrość czy zamierzone zło – stwierdził aktor i reżyser. Na pytanie, czy odgrywając tę rolę wzorował się na jakimś konkretnym polityku prawicy odpowiedział: – Sztuka jest wyobraźnią. Sztuka filmowa czy teatralna to nie jest kabaret, nikogo nie parodiujemy, postaci wymyślane są z naszych fantazji. Ale słuchając wypowiedzi niektórych polityków, na pewno w pewnym stopniu czerpałem z tego. Przed wyborami żywo interesowałem się polityką – odparł.
Eunika Chojecka zapytała, czy „Hejter” w jakiś sposób wpłynie na polskie społeczeństwo.
– Chciałbym! (…) Jan Komasa ma niesamowity słuch na problemy, które się tworzą. W tej chwili, przy tylu bodźcach, bardzo trudno nam przewrócić myślenie całego społeczeństwa. Każdy z nas otwiera te media, w poglądach których dobrze się czuje, a na resztę się zamyka. Ale jako artyści jesteśmy po to, żeby pewne problemy pokazywać i na nie uwrażliwiać – odpowiedział aktor.
Na pytanie, co sprawiło, że wybrał w swoim życiu aktorską drogę, Cyrwus odpowiedział: – Jeszcze nie skończyłem swojego życia, ciągle biegnę. A moje początki… coś mnie tam gnało. Jestem z Podhala, z małej wioski góralskiej, i zawsze mówiłem, że chcę zobaczyć, co jest za tamtą górką. Był za nią Kraków, dalej Warszawa, w międzyczasie trzeba minąć Kielce… (…). Już kiedy pierwszy raz nie dostałem się do Akademii Teatralnej, czułem, że to moje miejsce i do tej pory tak czuję.
– Czy ze względu na otwartość w wyrażaniu poglądów, m.in. na temat wiary, spotyka pana hejt? – zapytała red. Chojecka. – Nigdy sam nie rozpoczynałem dyskusji na temat wiary, odpowiadałem na pytania dziennikarzy. Tak, jestem wierzący, ale jestem też zwykłym grzesznikiem. (…) Coś fajnego, co mam, to ręka, która mnie podtrzymuje, kiedy upadam i mogę się dzięki niej podnieść – odparł Piotr Cyrwus. Prowadzące rozmowę dopytały aktora również o czytanie Biblii. – Jestem chrześcijaninem. Czytam Biblię, przede wszystkim Nowy Testament, staram się mieć z nim kontakt nie tylko podczas mszy świętej – odpowiedział.
Dziennikarka poruszyła temat bardzo znanej roli odegranej przez Cyrwusa – Ryśka z „Klanu” – Czy aktor nie żałuje wcielenia się w tego bohatera?
– O nie… młodzi dziennikarze nadal mnie o to pytają (śmiech). (…) Żałowałbym [„Klanu”], gdybym miał w tym czasie inną propozycję super filmu, ale nie miałem. (…) Jeszcze za moich czasów „Klan” odniósł sukces, ale później zauważyłem, że mi to doskwiera. Zawsze chciałbym zapytać krytyków tego mojego przedsięwzięcia, czy grałem tam źle, czy dobrze. Jeśli źle, powinienem dostać po uszach, jeśli dobrze, to starczy [tego tematu] (śmiech) – odpowiedział aktor.
– Które role uważa pan za swoje największe sukcesy? – zapytała Chojecka. – Nie uważam moich ról za sukcesy. Za sukcesy uznaję moje spotkania. Z Maciejem Wojtyszką, Kazimierzem Kutzem, Krzysztofem Warlikowskim, Andrzejem Wajdą, Grzegorzem Jarzyną, młodymi reżyserami… – odparł Piotr Cyrwus.
Dziennikarka zapytała Cyrwusa, dlaczego zagrał w filmie „Zenek”, opowiadającym o polskim piosenkarzu disco polo, Zenku Martyniuku. – W Polsce powstają filmy o gwiazdach disco polo, a nie ma np. filmu o polsko-amerykańskich bohaterach Bitwy Warszawskiej z Eskadry Kościuszkowskiej – powiedziała w tym kontekście Chojecka.
– Chciałbym, żeby codziennie powstawał nowy film i o gwiazdach, i o polskich bohaterach. (…) Ale to są moje chcenia. Ktoś decyduje o powstawaniu filmów i zwykle są to pieniądze. Producenci dają pieniądze na film, który się zwróci. Aktor wykonuje zadanie aktorskie i nie mnie oceniać, czy film został później wykorzystany w celach propagandowych – odpowiedział artysta. – Nie lubię, kiedy my, aktorzy, jesteśmy manipulowani przez politykę – dodał Piotr Cyrwus. Dziennikarka dopytała, czy zatem kino powinno edukować, czy iść za głosem większości. – I tak, i tak. Kino jest sztuką, ale i rozrywką. Wszystko jest dla ludzi! – skomentował.
Aktor zdradził, ile zarabiają aktorzy w Polsce. – Trzeba sobie zdać sprawę, z czym wiąże się nasz zawód – aktor zarabia przeciętnie 2,5 tys. złotych. Aktorzy muszą dorabiać, robić chałtury. A później ocenia się nas za nasze wybory… – skomentował.
– Widzą panie, możemy my, katolicy, pięknie porozmawiać z protestantami o sztuce i Bogu. – spuentował Cyrwus. – To pokazuje, że jesteśmy stworzeni do dialogu i o tym mówi właśnie film „Hejter”, który serdecznie polecamy – dodała red. Eunika Chojecka.