„Oscary stracą widzów” – amerykański aktor o nowych standardach Akademii dot. LGBT i mniejszości
Udostępnij
Przeczytasz tekst w ok. 2min.
Akademia Filmowa, która przyznaje Oscary, zdecydowała, że od 2024 roku filmy starające się o statuetkę w kategorii Najlepszy Film będą musiały spełnić tzw. standardy różnorodności, dotyczące m.in. obecności osób LGBTQ+, kobiet i mniejszości rasowych. Jak zareagowała branża filmowa? Jak to wpłynie na kino? Czy powstanie konkurencja dla Oscarów? Gościem „KontrQltury” IPP TV był Scotty Curlee, amerykański reżyser, producent i aktor, adiunkt na Wydziale Filmowym Liberty University. Poniżej fragment wywiadu z Euniką Chojecką.
Eunika Chojecka: Czy jako twórca chrześcijański czujesz się dyskryminowany tą decyzją Akademii?
S.C.: Są pewne rzeczy w tych wytycznych, które są sprzeczne z tym, w co wierzymy jako nowonarodzeni chrześcijanie. Gdy spojrzymy na to z tej strony, to myślę, że jest to sprzeczne z poglądami, jakie mamy jako chrześcijanie. To nie jest tak, że nie kochamy ludzi. Ale są sprawy, z którymi niekoniecznie zgadzam się jako nowonarodzony chrześcijanin, a które wpisują się w ten program marksistowski. Kiedy to przeanalizujemy, zobaczymy, że celem tego jest zniszczenie rodziny. Celem jest ideologiczne odwrócenie pokolenia odbierającego tę rozrywkę, a Akademia stała się częścią tego procesu przez nagradzanie tego. Wielka szkoda.
E.Ch.: Czy uważasz, że może powstać Akademia alternatywna do tej przyznającej Oscary?
S.C.: Rzeczywistość jest taka, że wszystko kręci się wokół pieniądza. Netflix wydał 15 miliardów dolarów na twórczość w 2019 r., Disney wydaje rocznie około 27 lub 28 miliardów dolarów. Podobnie inne wytwórnie. Trzeba naprawdę dużych pieniędzy, żeby tworzyć takie filmy. Jeśli są osoby, które uważają, że nie tak [jak chce tego Akademia] powinno się to odbywać i chcą przeznaczyć swoje pieniądze, mówiąc: „Jestem miliarderem i chcę zrobić coś dobrego dla sprawy, w którą wierzę”, to oczywiście myślę, że to możliwe.
Są ludzie, którzy próbują otwierać własne platformy internetowe. Jednak ciągle wszystko sprowadza się do dochodów. Na to trzeba mieć duże pieniądze. Być może wtedy będzie można stworzyć alternatywny proces nagradzania. Ale teraz mamy do czynienia z bardzo przekrzywionym systemem. I jesteśmy w mniejszości. Spójrzcie na główne media i na informacje, które przekazują, a także na ich narrację. Zauważycie blokowanie osób, które wierzą w to, w co my wierzymy.
E.Ch.: Czy Amerykanie będą protestować wobec decyzji Akademii? Jaka panuje atmosfera w USA, zarówno w świecie filmowym, jak i na tzw. ulicy?
S.C.: Czytałem artykuł o Kirstie Alley, która napisała na ten temat krytycznego tweeta, którego usunęła, a potem napisała kolejnego z wyjaśnieniem. Myślę, że wszyscy jesteśmy po prostu zaniepokojeni tym, co się dzieje. Żyjemy w podzielonym świecie. Milcząca większość płaci za platformy dystrybucji, wspiera ceremonie rozdawania nagród. Myślę, że one stracą widzów. O niektórych przypadkach głośno się mówi, a w innych mamy do czynienia z milczącą większością, której reakcję widzimy przez to, na co wydaje swoje pieniądze. Nie obejrzą rozdania Oscarów. Oglądalność rozdania Oscarów spada od wielu lat i prawdopodobnie jeszcze spadnie w przyszłych latach, jeśli pewne rzeczy się nie zmienią. Zmiany zobaczymy także na platformach internetowych, zobaczymy zmiany liczby użytkowników. Myślę, że to będzie narastało, a konsekwencje zobaczymy w sposobie, w jaki ludzie wydają pieniądze.