Runęły te wielkie, potężne wieżowce, które wydawały się niezniszczalne – świadkowie ataku na Amerykę z 11 września 2001 dla IPP TV
Udostępnij
Przeczytasz tekst w ok. 4min.
„Naprawdę padały te wielkie, potężne wieżowce, które wydawały się niezniszczalne, a jednak działo się to na naszych oczach”, „Wcześniej myślałem, że nie można dotknąć Ameryki, że nikt na tej ziemi nie może ruszyć bezpieczeństwa Amerykanów”, „To zmieniło moje życie” – mówili w programie specjalnym Telewizji Idź Pod Prąd świadkowie ataku na Amerykę z 11 września 2001 r. Rozmawiała red. Eunika Chojecka.
„Właśnie wyruszałem do pracy, kiedy przez telefon dowiedziałem się, że samolot uderzył w jedną z wież w Nowym Jorku. To zmieniło moje życie. Wiele wysiłku włożyłem przez kolejne kilka lat, by zrozumieć, co się stało. Szukałem wytłumaczenia. W pierwszej chwili pomyślałem, że to radykalni muzułmanie – islamiści. Ale nie mówiłem tego głośno, bo nie chciałem się pomylić. […] Przyciągnęło to uwagę wielu mediów i rządu. Chcieli zrozumieć to, co się stało, a ja byłem jedną z osób, którą poproszono o wyjaśnienie. To był bardzo pracowity czas. To było straszne, ale te straszne wydarzenia pomagają Ameryce lepiej zrozumieć swoich wrogów.
[…] Bezpośrednim skutkiem było zjednoczenie Amerykanów. Krążył slogan: „Stoimy zjednoczeni. Amerykanie są razem”. Ale to upadło bardzo szybko – w ciągu trzech, czterech miesięcy – i przerodziło się w dyskusję o tym, kto jest winny, dlaczego to się stało, jakie są konsekwencje. To zjednoczyło nas tylko na krótki czas i doprowadziło do większych konfliktów i różnic między Amerykanami.
Jacek Drabik:
„W tych czasach żyłem jeszcze takim beztroskim życiem jako młody mężczyzna. Wcześniej myślałem, że nie można dotknąć Ameryki, że nikt na tej ziemi nie może ruszyć bezpieczeństwa Amerykanów. I po tym uderzeniu to się zmieniło. Widziałem, że są jednak możliwości, że Ameryka może być zaatakowana tutaj, na tej ziemi.
Niepokój w każdym z nas – Co będzie dalej? Co będzie następne? Wyglądało to smutno i strasznie, że jednak mogą coś więcej zrobić, że jednak inne kraje mogą zaatakować Amerykę.
[…] To bardzo uderzyło w Amerykanów w ten spokój, który tu był, on został zburzony”.
Łukasz Calik:
„Nikt nie spodziewał się, że dojdzie do takiej sytuacji. Pierwsze uderzenie samolotu, drugie uderzenie, później kolejne informacje o Pensylwanii, o ataku na Pentagon w Waszyngtonie. Moje przemyślenie to było wówczas, że to jest trzecia wojna światowa. Później dowiedzieliśmy się, że były to ataki terrorystyczne. […]
Kolejne dni były, w dziwnym sensie, niesamowite, ponieważ ludzie się bardzo zjednoczyli. Siedzieli na skwerkach, grali na gitarach, palili świece. Obojętnie z jakiego kraju byli, obojętnie jakim językiem mówili, ludzie byli bardzo zjednoczeni. […] Nie było podziału na rasy czy na języki – było to niesamowite.
11 września rano usiadłem na schodach swojego domu, spoglądałem na to wszystko, co się dzieje i nie mogłem w to uwierzyć. Przypomniał mi się film „The Independence Day”, „Dzień Niepodległości”, science fiction, w którym miasta są niszczone przez przybyszów z kosmosu – a tu było coś innego, tu się to naprawdę działo. Naprawdę padały te wielkie, potężne wieżowce, które wydawało się, że są niezniszczalne, a jednak działo się to na naszych oczach”.
Wspominając te wydarzenia w przeddzień 20. rocznicy zamachu na Amerykę z 11 września 2001 r., mówiliśmy także o ich biblijnym kontekście i symbolicznej wymowie.
Pastor Paweł Chojecki:
„Absolutnie nie miałem takiego przeświadczenia, że nas to nie dotyczy, patrząc na to z poczuciem grozy i również historyczności tej chwili, że nasz świat wali się w gruzy, że ten świat, który znaliśmy z młodości – w którym był oczywiście komunizm, żelazna kurtyna, ale też gdzieś, tam, był ten dobry świat, Ameryka […] – że to gdzieś odchodzi. Byłem już wtedy od wielu lat chrześcijaninem i studiowałem Biblię także w tych obszarach eschatologicznych, związanych z końcem naszej cywilizacji, z powrotem Jezusa. […] Prowadząc studium Biblii czy wykłady jeszcze przed atakiem na World Trade Center, mówiłem, że w geopolitycznym opisie świata Apokalipsy widzimy silny wschód Azji, silną północ nad Izraelem, czyli Rosję, widzimy odnowione imperium rzymskie, a nie widzimy Stanów Zjednoczonych. Dużo wcześniej mówiliśmy więc, że w jakiś sposób rola Ameryki jako globalnego supermocarstwa w czasach końca się zmieni. Oczywiście, nie wiedzieliśmy, jak, ale kiedy nastąpiły te wydarzenia, wiedziałem, że to jest właśnie ten czas, kiedy rozpoczyna się upadek naszej cywilizacji. […]
Ameryka była po I i II wojnie światowej osią naszego świata, punktem odniesienia. I ten punkt odniesienia, jego symbol – te dwie wieże dominujące nad Ameryką, nad Nowym Jorkiem – […] został wybrany nieprzypadkowo jako obiekt ataku. Chodziło właśnie o to, żeby pokazać całemu światu, że Ameryka, która dotychczas rozgrywała karty, była strażnikiem chrześcijaństwa na całym świecie, że ta Ameryka już odchodzi do przeszłości”.
Red. Cezary Kłosowicz:
„Jeszcze co do symboli […], udało się terrorystom uderzyć w centrum dowodzenia najsilniejszej armii świata, w Pentagon. […] Ale jest też inny symbol – ten jeden samolot powstrzymany przez pasażerów. Leciał w kierunku Waszyngtonu, być może na Biały Dom. Nie wojsko, nie rząd, ale zwykli ludzie zapobiegli atakowi. Widać, jak okazał się tu etos, żeby wszyscy obywatele brali odpowiedzialność i mogli bronić swojego kraju”.
Na zakończenie programu pastor Paweł Chojecki mówił o tym, jak Ameryka może znów być wielka:
„Trzeba zapytać, kiedy i dlaczego Ameryka była silna – In God we trust – Bogu ufamy. A dziś kto ufa Bogu w Stanach Zjednoczonych? Nastąpił ogromny regres, jeśli chodzi o wiarę w to, co Bóg nam objawił, w Jego Słowo i samego Jezusa Chrystusa. To społeczeństwo dlatego jest podzielone, głupie, łatwe do dezinformowania, ponieważ odeszło od fundamentów, od korzeni amerykańskich, czyli od Biblii i od samego Boga. Tu trzeba wrócić do Jezusa Chrystusa – On i oczy otworzy, komu trzeba, i siłę da, komu trzeba, i moralną wytrwałość, i zjednoczenie tego narodu, tak jak kiedyś był zjednoczony, kiedy był chrześcijański” – wskazywał pastor Chojecki.