Ministerstwo Rozwoju podaje w końcu szczegóły pomysłu na obniżenie ZUS-u dla mikrofirm. Miałaby ona dotyczyć przedsiębiorców o przychodzie miesięcznym do 5 tys. zł. W praktyce oznacza to ulgę dla osób zmuszonych do samozatrudnienia lub drobnych usługodawców.
Dotychczas płacili oni na ubezpieczenie społeczne składkę ryczałtową w wysokości 812 złotych. Nowi przedsiębiorcy mogli przez pierwsze dwa lata skorzystać z ulgi i płacić 190 złotych.
Wielu przedsiębiorców po upływie dwuletniego preferencyjnego okresu zamykało firmy.
Teraz mikroprzedsiębiorstwa będą mogły wybrać składkę uzależnioną od przychodu. Za każde 200 złotych przychodu przedsiębiorca zapłaci na ubezpieczenie społeczne 32 złote.
Szacuje się, że obniżka ZUS-u da oddech ok. 200 tys. przedsiębiorców. Może też zachęcić kolejne setki tysięcy do wyjścia z szarej strefy.
Według nas zmiany proponowane przez ministra Morawieckiego idą w dobrą stronę, jednak ich skala jest żałośnie mała, są spóźnione i mają obowiązywać dopiero od przyszłego roku. Nie rozwiążą one również całej strukturalnej patologii systemu ubezpieczeń społecznych, który nie ma żadnych szans na zbilansowanie i jest ogromnym obciążeniem dla każdego kolejnego budżetu państwa.