Przeczytasz tekst w ok. 3 min.

Chiny nazwały protesty w Hongkongu terroryzmem.

Komunistyczny rząd chiński ogłosił dzisiaj, że akty agresji, do których ma dochodzić podczas protestów w Hongkongu, to akty terroryzmu.

Yang Guang, rzeczniczka chińskiego biura ds. Hongkongu i Makau, powiedziała w oświadczeniu:

„Zradykalizowani demonstranci w Hongkongu wielokrotnie wykorzystywali niezwykle niebezpieczne narzędzia do atakowania funkcjonariuszy policji, a to stanowi poważne przestępstwo z użyciem przemocy, a także pokazuje pierwsze oznaki terroryzmu. To działa destrukcyjnie na praworządność i porządek społeczny Hongkongu”.

Tymczasem protesty w Hongkongu nie ustają.

Dzisiaj odwołano wszystkie loty z i do największego hongkońskiego lotniska międzynarodowego z powodu protestów, jakie odbywają się na hali lotniska. Początkowo protest, który rozpoczął się w piątek, miał zakończyć się w niedzielę.

Odwołane są wszystkie loty poza tymi, gdzie samoloty są już w drodze na lotnisko.

Według szacunków policji na hali przebywa teraz około pięciu tysięcy protestujących. Trzymają transparenty z napisami „Hongkong nie jest bezpieczny” i „Wstydź się, policjo!”.

Hongkońskie linie lotnicze Cathay Pacific zagroziły swoim pracownikom zwolnieniem z pracy, jeśli ci „poprą lub wezmą udział w nielegalnych protestach”.

A w sobotę na ulice Hongkongu wyszli rodzice z dziećmi. Chcieli w ten sposób pokazać swoje wsparcie dla protestujących Hongkończyków. Demonstracja przebiegła w spokojnej i przyjaznej atmosferze i były na niej obecne nawet niemowlęta.

Jeden z organizatorów powiedział mediom:

„Musimy mówić dzieciom o obecnej sytuacji w Hongkongu i edukować je na temat tego, jak powinno wyglądać społeczeństwo. Przyszłość należy do dzieci. Przyszłość Hongkongu jest ich przyszłością. Walczymy o prawa, które te dzieci powinny mieć”.

Mniej spokojnie było w Hongkongu w niedzielę wieczorem, kiedy doszło do kolejnych starć protestujących z policją, która jest coraz bardziej agresywna. W sieci pojawiają się nagrania przedstawiające policjantów bijących nieuzbrojonych protestujących i rozpylających w ich stronę gaz łzawiący.

Młoda kobieta podczas protestów dostała w oko gumowym pociskiem. Lekarze stwierdzili, że już nie odzyska w wzroku w tym oku, a ponadto będzie potrzebowała operacji rekonstrukcji części twarzy.

Protestujący jednak nie poddają się.

Hongkoński aktywista Joshua Wong dla National Public Radio w kontekście ostatnich starć z policją powiedział:

„Nie boimy się reżimu komunistycznego. Teraz jest lato niezadowolenia, a jako Hongkończyk rodzę się, żyję i uwielbiam swoje miasto rodzinne. Powinniśmy określić własne przeznaczenie, a nie pozwalać na to, by Pekin dyktował przyszłość Hongkończyków”.

Tymczasem w Stanach Zjednoczonych imigranci Tajwanu, Tybetu i Xinjiangu zorganizowali demonstrację, w której poparli protestujących w Hongkongu. Protest odbył się w Nowym Jorku, przed budynkiem chińskiego konsulatu.

W demonstracji uczestniczyło około stu osób ubranych na czarno i trzymających żółte parasolki – symbol protestów w Hongkongu.

Również w Australii w ostatnim czasie miały miejsce demonstracje, których uczestnicy – studenci z Hongkongu – sprzeciwiali się prawu o ekstradycji do Hongkongu.

Radio Free Asia podaje, że rodziny uczestników demonstracji w Australii otrzymują pogróżki. Władze „ostrzegają” członków rodzin protestujących przed konsekwencjami sprzeciwu politycznego.

# # #

Brytyjski minister spraw zagranicznych Dominic Raab odbył w piątek rozmowę telefoniczną z szefową administracji Hongkongu Carrie Lam.

Biuro Spraw Zagranicznych podało, że w rozmowie Raab wezwał do „konstruktywnego dialogu politycznego, a także do wszczęcia niezależnego śledztwa” w sprawie ostatnich protestów w Hongkongu „ku wzajemnemu zaufaniu”. Potępił przemoc, do jakiej dochodzi podczas demonstracji, ale także przypomniał Lam o tym, że obywatele Hongkongu mają prawo do protestowania.

Rozmowa telefoniczna brytyjskiego ministra i Carrie Lam została skrytykowana przez Pekin. Rzeczniczka chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych Hua Chunying w oświadczeniu powiedziała:

„Dziś Hongkong jest specjalnym regionem administracyjnym Chińskiej Republiki Ludowej, od dawna nie jest kolonią brytyjską. Chiny niniejszym żądają, by Wielka Brytania przestała ingerować w sprawy wewnętrzne Hongkongu i Chin i przestała komentować i powodować kłopoty”.

Dodała, że Wielka Brytania „nie ma żadnej władzy ani żadnego zwierzchnictwa nad Hongkongiem”.