Przeczytasz tekst w ok. 2 min.

Już szósty dzień z rzędu Gruzini demonstrują na ulicach Tbilisi i przeciwstawiają się agresywnej polityce Rosji po tym, jak 20 czerwca rosyjski parlamentarzysta Siergiej Gawriłow z fotela przewodniczącego parlamentu rozpoczął sesję w języku rosyjskim. W wyniku protestów rannych zostało ponad 240 osób, a zatrzymano ponad 300 demonstrantów. Część protestujących ogłosiła strajk głodowy, póki nie zostanie spełnione ich najważniejsze żądanie, czyli dymisja ministra spraw wewnętrznych Gruzji.

Powodem wszczęcia protestów było działanie rosyjskiego parlamentarzysty Siergieja Gawriłowa w Gruzji, który 20 czerwca zasiadł w fotelu przewodniczącego parlamentu i rozpoczął sesję Zgromadzenia Międzyparlamentarnego ds. Prawosławia, mówiąc w języku rosyjskim. Oburzeni Gruzini wyszli na ulice, aby przypomnieć, że Rosja jest agresorem, który okupuje gruzińskie regiony: Abchazję i Osetię Południową.

Protestujący domagali się dymisji przewodniczącego parlamentu Gruzji Irakli Kobachidze, uwolnienia osób zatrzymanych w wyniku protestów 20 czerwca, rozmów na temat wcześniejszych wyborów parlamentarnych, a także dymisji ministra spraw wewnętrznych Giorgiego Gacharii, którego obarczyli winą za wydarzenia będące przyczyną protestów.

W wyniku demonstracji przewodniczący parlamentu Gruzji podał się do dymisji, a jego miejsce zajął Arcził Talakwadze. W poniedziałek ogłoszono również, że wybory parlamentarne w tym kraju w 2020 r. odbędą się według ordynacji proporcjonalnej, jednak ta decyzja nie satysfakcjonuje demonstrujących. 

Giorgi Kitiaszwili, jeden z organizatorów pokojowych demonstracji powiedział w wywiadzie dla Onetu:

„Rosja okupuje moją ojczyznę. Nigdy nie będziemy witać członków rosyjskiego rządu z otwartymi rękami. […] Niech rosyjscy żołnierze opuszczą mój kraj. Chcemy europejskiej przyszłości, nigdy nie poprzemy wpływów Rosji”.

Dodał również:

„Chcemy, żeby nasz apel do władz wybrzmiał bardzo mocno – to gruzińscy obywatele są motorem napędowym tego kraju i jego główną siłą. Żaden rząd nie może o tym zapomnieć i musi to zrozumieć. Nie chcemy więcej nieformalnego rządu oligarchy”.

A także:

Teraz mamy do czynienia z pokojowym i bardzo interesującym protestem – z muzyką i sceną, na której wszyscy jesteśmy wolni i każdy może wygłosić mowę. Ludzie mają poczucie, że walczą o swoje prawa – tu i teraz. To właśnie dlatego jest nas na ulicach tak dużo”.

W ciągu ostatnich tygodni nastroje wolnościowe pojawiają się w wielu miejscach na świecie: protesty w Hongkongu i na Tajwanie przeciw wpływowi komunistycznych Chin w tych krajach, demonstracje w Rosji sprzeciwiające się fabrykowaniu spraw karnych wobec niewinnych osób, a teraz protesty w Gruzji. To zjawisko zauważył  pastor Paweł Chojecki w programie Idź Pod Prąd na żywo o 13.00:

„Widać, że na całym świecie coś wielkiego się dzieje […], zbliża się czas ułożenia na nowo światowej układanki. To jest czas, w którym Polacy mogą odzyskać swoje państwo”.

Cały komentarz można zobaczyć poniżej: