Przeczytasz tekst w ok. < 1 min.

Na posiedzenie ministrów spraw zagranicznych NATO w ubiegły wtorek nie wpuszczono kilkudziesięciu tureckich oficerów pracujących w Kwaterze Głównej lub w Dowództwie Sił Sojuszniczych NATO.

Oficerowie przybyli na posiedzenie w Brukseli, aby dowiedzieć się, czy ktoś z szefów dyplomacji państw Sojuszu zapytał swego tureckiego odpowiednika Mevluta Cavusoglu o szczegóły odwołania ich przez Ankarę z NATO. Turcja oskarża ich o przygotowywanie nieudanego zamachu stanu. Odwołano ich z pełnionych funkcji i nakazano powrót do kraju. Oficerowie twierdzą, że są niewinni, od razu potępili zamach i pracowali jako lojalni przedstawiciele tureckiego rządu.

Jeden z oficerów stwierdził, że z początku on i jego koledzy chcieli posłusznie wrócić, jednak dowiedzieli się, że siedemnastu ich kolegów, którzy pojechali do Turcji, zostało aresztowanych. Wtedy postanowili odczekać. Prezydent Erdogan grozi, że będą ścigani.

Sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg, stwierdził tylko, że wyraził wobec tureckiego rządu zaniepokojenie sprawą, ale nie powiedział, że odpowiedź go zadowala.

Amerykański ambasador przy NATO Douglas Lute powiedział, że „zamiast dyktować Turcji standardy”, NATO i USA powinny porozumieć się ws. „udzielenia Turcji wotum zaufania”.

– Łączą nas te same wartości; są one zapisane w preambule Traktatu waszyngtońskiego – przypomniał Lute.