Dlaczego „Gazeta Polska” milczy o Chinach?

Przeczytasz tekst w ok. 2 min.

Hanna Shen, redaktor, korespondentka „Gazety Polskiej” i Telewizji IPP na Tajwanie, w rozmowie z Marianem Kowalskim i Pawłem Chojeckim 27 października powiedziała o swoich trudnościach w nagłaśnianiu prawdy o Chinach. Nie chodzi tu tylko o fakty związane z polityką czy wielkim biznesem, ale o bulwersujące tematy przymusowego pobierania organów, prześladowania chrześcijan (Bob Fu „Tajny agent Boga”) oraz innych mniejszości wyznaniowych (Falun Dafa) i narodowych (Ujgurzy) czy prawdy o (komunistycznych) Instytutach Konfucjańskich.

Hanna Shen, redaktor, korespondentka „Gazety Polskiej” i Telewizji Idź Pod Prąd na Tajwanie, w rozmowie z Marianem Kowalskim i Pawłem Chojeckim 27 października, powiedziała o swoich trudnościach w nagłaśnianiu prawdy o Chinach. Nie chodzi tu tylko o fakty związane z polityką czy wielkim biznesem, ale o bulwersujące tematy przymusowego pobierania organów, prześladowania chrześcijan (Bob Fu „Tajny agent Boga”) oraz innych mniejszości wyznaniowych (Falun Dafa) i narodowych (Ujgurzy) czy prawdy o (komunistycznych) Instytutach Konfucjańskich. Milczy się w sprawie dwóch arcyważnych dokumentów na temat prawdziwego oblicza Chin: „Trudne do uwierzenia” (reż. Ken Stone) i „W imię Konfucjusza” (reż. Doris Liu). Pierwszy z nich opowiada historię chińskiego lekarza Envera Tohti, który był zaangażowany w proceder pobierania organów z ludzi. Drugi odsłania prawdziwe oblicze współczesnego konfucjanizmu, który jest ideologicznym narzędziem KPCh. Chińska propaganda robi wszystko, aby nie dopuścić do świadomości zbiorowej tych ważnych treści.

Nasuwa się pytanie, dlaczego w momencie, kiedy rząd PIS zacieśnia współpracę gospodarczą z komunistycznymi Chinami, polskie prawicowe, patriotyczne(?) media nie biją na alarm?

Takie tematy jak ten poruszany w „The Slaughter” E. Gudmann’a czy w filmie „Hard to Believe” nie mogą się przebić w polskich mediach, to tylko telewizja IPP je przedstawia, ale wszystkie inne media tego się boją. – komentuje redaktor Hanna Shen.

TVP, Telewizja Republika czy pozostałe media omijają szerokim łukiem. Tematy, które mogłyby pokazać Chiny w złym świetle. TVP ma podpisaną umowę z chińskimi mediami.

Pani redaktor dodaje – Była przecież w Lublinie projekcja filmów „W imię Konfucjusza” i „Trudne do uwierzenia” i „Gazeta Polska” mogła pomóc w rozpropagowaniu tego wydarzenia, ale nie byli tym zainteresowani. To nie jest temat łatwy do poruszania.

Hanna Shen przypomniała, o tym, że  Kancelaria Premiera nie dopuściła jej do udziału w spotkaniu premier Beaty Szydło i prezydenta Chin Xi Jinpinga z dziennikarzami w kwietniu 2017 r.

To była taka sytuacja, że kiedy ja się o tym dowiedziałam, to w „Gazecie Polskiej” była przez dwa dni cisza. Miałam wrażenie, że zamilczą temat. I gdyby nie moja interwencja u pana Michała Rachonia, myślę, że nie byłoby żadnej akcji. A później zrobiła się z tego naprawdę duża akcja, na pierwszej stronie był artykuł. To dzięki panu Michałowi Rachoniowi, także pan Wojciech Mucha odegrał pewną rolę oraz kierująca działem „Świat” Olga Alehno i pani Katarzyna Gójska-Hejke, która zawsze zachowuje się jak trzeba. Ale pozostali woleli raczej przemilczeć ten temat. Najlepiej [ich zdaniem] przemilczeć te wszystkie zbrodnie, których dokonuje partia komunistyczna. Myślę, że wiele środowisk wolałoby się tak zachowywać. – powiedziała Hanna Shen.

Z kolei komunistyczne Chiny potrafią zadbać o swoje interesy. Marian Kowalski przypomniał film „Shaolin”, w którym padają ważkie słowa: „Kto wyciągnie ręce po chińskie, straci je…” Nasuwa się pytanie; kiedy Polacy przestaną całować łapy, które sięgają po naszą Ojczyznę, bo najwidoczniej na „polskie media” nie mamy, co liczyć w tym względzie…

Chińczycy nie pozwolili na Jedwabny Szlak u siebie! Nie bądźcie głupi!

Gepostet von Marian Kowalski am Freitag, 27. Oktober 2017