„Możecie być pewni, że Ukraińcy będą walczyli o to, by zło nie dotarło do waszych domów. Możecie na to liczyć. Tak samo, jak my możemy być pewni tego, że nasze kobiety i dzieci znalazły schronienie w waszych domach” – mówiła Kira Rudyk, ukraińska parlamentarzystka, przewodnicząca partii Głos, w rozmowie z red. Hanną Jazgarską na antenie Telewizji Idź Pod Prąd. Ukraińska posłanka opowiadała też o wielkiej życzliwości, z jaką spotkała się ze strony Polaków podczas podróży pociągiem do Warszawy: „Czegoś takiego nie da się podrobić”.
Hanna Jazgarska: Niedawno minęło 100 dni od ataku Rosji na Ukrainę. Jak to jest mieszkać w tej chwili w Ukrainie, jaka jest obecnie postawa ukraińskiej ludności?
Kira Rudyk: Życie w Ukrainie zależy od miejsca, w którym się znajdujesz. Na wschodzie i południu kraju trwają bardzo ciężkie walki. Sytuacja jest umiarkowana w Kijowie oraz okolicach, jak i w innych dużych miastach, takich jak Charków. W zachodniej części kraju jest dość spokojnie, jednakże wszyscy Ukraińcy wiedzą, że trwa wojna i wciąż żyjemy w wojennym harmonogramie, gdzie wszystko, co robisz, każdy krok, który podejmujesz, jest robiony po to, żeby wygrać wojnę. Więc rozmowy, kroki, które podejmujesz, są ku wygranej w tej wojnie. Planując przyszłość, mówisz: „okej, to się stanie, to zrobimy po tym, jak wygramy wojnę” i szczerze, nawet pieniądze, które odkładasz, wysyłasz na fundusz wojenny, mówiąc: „to żebyśmy szybciej wygrali wojnę”.
W dniach 22-26 maja odbył się coroczny zjazd Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Wzięła pani udział w tym wydarzeniu. Jakie są pani wrażenia po tym zjeździe, szczególnie w świetle tego, co dzieje się obecnie w Ukrainie?
Wydarzenie było bardzo pro-ukraińskie. Ukraina nigdy wcześniej nie była w centrum uwagi Światowego Forum Ekonomicznego i obecnie, choć są to bardzo nieszczęśliwe okoliczności, wszystkie oczy były zwrócone na Ukrainę. Aczkolwiek pytania, które nam zadawano, były typu: jak myślisz, kiedy wojna się skończy? I moja odpowiedź była bardzo prosta: to zależy od was, od międzynarodowego wsparcia, które otrzymujemy.
Mocno mnie zaskoczyło i bardzo zasmuciło to, że nie wygląda na to, aby Zachód miał strategię czy plan. Tak samo jest ze wszystkimi demokratycznymi państwami. Nie ma planu w punktach: jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, który byłby rozwiązaniem kwestii, z którą się zmagamy, z wojną, którą teraz mamy. W tej kwestii łatwiej jest być Ukrainą, ponieważ my mamy strategię i plan. Nasz plan wygląda następująco: nasze wojsko i żołnierze walczą, a my wspieramy ich tak jak tylko się da i kiedy tylko się da. Zmęczenie, które może teraz ogarniać ludzi w odniesieniu do wojny na Ukrainie, przyjmuje teraz inną postać.
Kiedy byłam na Światowym Forum Ekonomicznym, ONZ ogłosiło, że mają dostawy zboża na 10 tygodni, żeby wspierać kraje potrzebujące żywności. Czyli od teraz za 8 tygodni staniemy w obliczu światowego głodu. To się dzieje, ponieważ kiedy mówiliśmy, że Ukraina jest spichlerzem całej Europy, to nie była przesada. Obecnie ponad 20 milionów ton ziarna jest zablokowanych w ukraińskich portach przez rosyjskie okręty. Powiem otwarcie, w przeciągu kilku tygodni, kiedy zaczniemy zbierać pierwsze plony z tego roku, będziemy musieli je spalić – świat będzie głodował, a my będziemy musieli palić zboże, ponieważ nie ma jak go przechowywać ani jak go przetransportować. W tej chwili jest to problem dla wszystkich – problem ONZ, problem krajów Południa. Jest to powód, dla którego jeździłam po Europie, apelując o misję humanitarną, żeby odebrać żywność z ukraińskich portów. W tej chwili są już stawiane kroki w tym kierunku, więc możemy spodziewać się humanitarnego konwoju. Ale kiedy to się stanie i czy będzie zagwarantowane bezpieczeństwo, wciąż nie jest jasne.
Jak pani wspomniała, wynik wojny będzie w dużej mierze zależał także od decyzji podejmowanych na Zachodzie. Pewne decyzje, próby są podejmowane. Prezydent Andrzej Duda rozpoczął wczoraj europejską podróż na rzecz integracji Ukrainy z UE. Prezydent Wołodymyr Zełenski powiedział, że jest wdzięczny Andrzejowi Dudzie, nazwał go „przyjacielem wszystkich Ukraińców”. Jak rządy polski i ukraiński mogą według pani rozwinąć i pogłębić relacje? W jakich obszarach?
Zanim odpowiem na to pytanie, opowiem o czymś innym. To była moja pierwsza podróż poza Ukrainę od początku wojny. Spędziłam te pierwsze trzy miesiące w moim biurze, a potem pojechałam tym samym pociągiem, którym jadą ukraińscy uchodźcy – przez Chełm, Warszawę, by doświadczyć tego, czego oni doświadczają. I coś muszę wam opowiedzieć. Myślę, że to jest kwestia pokoleniowa, to, co Polacy robią dla mojego narodu. Kwestią pokoleniową jest ogrom pomocy, miłości, troski, jakie otrzymujemy od Polaków.
Jako polityk wiem, że biurokratycznie niemożliwe było otwarcie granic godzinę od rozpoczęcia bombardowania Kijowa. Wyobrażacie sobie, jak to zrobiono? Myślę, że sam Duda wydał polecenie otwarcia granic, by ludzie mogli przeżyć, by mogli uciec. I czegoś takiego nie można zapomnieć. Za coś takiego nie da się wystarczająco podziękować. Za to mój naród nigdy nie będzie w stanie się wam odwdzięczyć. Jako polityk nigdy nie będę w stanie wystarczająco wam podziękować, bo ilość gorącej herbaty, jaką we mnie wlano po przekroczeniu granicy, w drodze do Warszawy, i ilość ludzi, którzy chcieli coś mi kupić, gdy dowiadywali się, że jestem z Ukrainy, ludzi, którzy chcieli zapłacić za moją kawę albo proponowali mi nocleg – to wszystko było niesamowite. Czegoś takiego nie da się podrobić, nie da się wymyślić, nie da się wtłoczyć w kogoś, to jest we wnętrzu. To przyjaźń i współpraca, które będą trwały jeszcze bardzo długo.
Czy możecie wyobrazić sobie prezydenta pewnego kraju, który mówi: „Pojadę w trasę, namawiać, żebyście mogli wejść do Unii Europejskiej”? Zapukam do każdych drzwi, porozmawiam z każdym i powiem: „Ukraina musi dołączyć. I ja w to naprawdę wierzę”. Andrzej Duda to robi. To nie tylko przyjaźń. To coś znacznie głębszego. To coś, co bardzo doceniamy w Ukrainie.
Byłam w Polsce, gdy Duda rozmawiał z ukraińskim parlamentem. Gdy tylko skończył, otrzymałam telefon od członków mojej partii, którzy byli tam obecni. Powiedzieli, że nigdy nie widzieli tak długich owacji w ukraińskim parlamencie. Wiem, że przed nami wiele pracy, wiele ustaw dotyczących wiz, pozwoleń na pracę, zacieśniania relacji na szczeblu rządowym. Ale nieważne, co robimy jako politycy, to i tak będzie się działo, to już się dzieje.
Wiem o wsparciu w zakresie wywożenia naszego zboża pociągami przez Polskę. Wiem, że to już się dzieje. Udzielacie też niesamowitego wsparcia trzem milionom uchodźców, którzy teraz są w Polsce. Jest też ogromne wsparcie w zakresie finansów, pomocy humanitarnej i prawodawstwa. Dostajemy od was wszystko i to jest niesamowite. Nie jestem w stanie zliczyć momentów, w których ludzie przytulali mnie na ulicach Warszawy i razem płakaliśmy, myśląc o tym, co się dzieje w Ukrainie.
Jesteśmy tarczą dla Europy, ale pierwszym krajem, dla którego jesteśmy tarczą, jest Polska, bo Putin bardzo jasno mówi o swoich planach. Możecie być pewni, że Ukraińcy będą walczyli o to, by zło nie dotarło do waszych domów. Możecie na to liczyć. Tak samo, jak my możemy być pewni tego, że nasze kobiety i dzieci znalazły schronienie w waszych domach.
Miło to słyszeć. Także mamy nadzieję, że ta polsko-ukraińska przyjaźń przetrwa i rozwinie się jeszcze bardziej. I moje ostatnie pytanie: czego Ukraińcom potrzeba teraz najbardziej od Polaków?
Przykro mi to mówić, ale wojna nie skończy się jutro. Potrzebujemy teraz stabilnej pomocy dla tych, którzy stracili swoje domy, którzy utracili sposób na życie, możliwość pracy. Potrzebujemy długoterminowego planu, nie tylko schronienia, o które teraz proszę polski rząd, ale także przyspieszenie procedury wydawania pozwoleń na pracę dla Ukraińców, przedszkola dla ukraińskich dzieci, szkół, w których będą mogły uczyć się ukraińskiego i w których nie zapomną o swoim dziedzictwie. To bardzo ważne, aby każda osoba, która przez wojnę opuściła kraj, prędzej czy później wróciła. Ale do tego potrzebujemy długoterminowego planu, planu dla tych ludzi na życie w Polsce lub gdzie indziej w Europie, ale także planu na to, by nie zapomnieli Ukrainy. My tracimy właśnie całe pokolenie dzieci, które musiały uciekać, które musiały zadać najgorsze pytanie, jakie dziecko może zadać rodzicowi: „Mamo, czy jesteśmy teraz uchodźcami”? Chcę, by te dzieci nadal uczyły się ukraińskiego, pamiętały ukraińską kulturę, by za rok czy dwa, gdy wrócą, nadal były Ukraińcami. To niesamowicie ważna sprawa. Dlatego proszę rząd polski, by ludzie, którymi on teraz się opiekuje, pozostali Ukraińcami.