Przeczytasz tekst w ok. 3 min.

Chińscy żołnierze weterani zbuntowali się przeciwko partii komunistycznej. Trwają protesty w Pekinie. Czy protestujący żołnierze mogą zagrozić rządzącej władzy?

To są chińscy żołnierze zwolnieni przed czasem, ponieważ zdecydowano, że pieniądze trzeba przeznaczyć na nowe technologie, lotnictwo i marynarkę. Teraz oni są w kropce – skomentował pastor Paweł Chojecki. – W momencie nastania ery Donalda Trumpa Chinom pozostał tylko jeden kierunek rozwoju – jedwabny szlak na Rosję. Jedynym kierunkiem ekspansji dla Chin jest kierunek lądowy, najpierw na Rosję, a potem na Europę.
Na Syberii obserwować można ekspansję chińskich biznesmenów – powiedział Marian Kowalski. – Będą tam budowane duże osiedla dla Chińczyków. Władze rosyjskie witają ich z otwartymi ramionami. Tam żywy pieniądz idzie na inwestycje, z gliny syberyjskiej Chińczycy robią cegłę, a dla Rosjan to już są innowacyjne technologie.

Marian Kowalski zanalizował sytuację także w kontekście geopolitycznym.

Stany Zjednoczone nie graniczą z Chinami, więc w jakim kontekście to stawia tzw. wyścig zbrojeń? Chiny, żeby zaatakować przy pomocy broni jądrowej Stany Zjednoczone, muszą doprowadzić do tego, żeby ta broń jądrowa doleciała przez Ocean. Natomiast Stany mają znacznie inne możliwości, ponieważ mają państwa zaprzyjaźnione w sąsiedztwie Chin, chociażby takie, jak Japonia, Korea Południowa, Tajwan, Wietnam, Pakistan czy Izrael. Chiny są dość mocne, ale nie są w stanie obronić się przed atakiem USA, jeśli by było coś na rzeczy. Natomiast Rosja nie może dobrać się zbytnio do Stanów Zjednoczonych, a też ma bazy amerykańskie blisko. Biorąc pod uwagę to, że Rosjanie mogą odpalić broń jądrową nie tylko z okręgu petersburskiego, ale też z enklawy królewieckiej, to w zasięgu rażenia jest dokładnie cała Europa. Jedyne, co mądrego mogłaby zrobić Rosja, żeby ocalić swoją suwerenność, to pozwolić Amerykanom swoje bazy założyć na północnej Syberii, czego oczywiście nie zaryzykuje, bo tam już cegły produkują im Chińczycy.

Poza tym cała mentalność rosyjska zbudowana jest na nienawiści do Ameryki – dodał pastor Chojecki . – Oni praktycznie nie żyją niczym innym, nie mają żadnego pozytywnego świata wartości, tylko budowana jest ta nienawiść do Zachodu, a najbardziej do Ameryki. Czyli mieliby współpracować z tym największym wrogiem? Tym „protestanckim szatanem”?

Niektórzy mówią, że Chiny to jest wielki tygrys, który prze naprzód, a jego bogactwo może wpłynąć także na rozwój Polski. – Korwin pojechał do Chin i poświecili mu jakimiś świecidełkami, więc on może widzi bogactwo. Ale tych 300 tys. żołnierzy niedawno jeszcze chińskiej armii komunistyczno-wyzwoleńczej jakoś nie widzi tego bogactwa, oni nie widzą swoich pieniędzy – odparł pastor Chojecki. – I co ciekawe, do tej pory to były różne spontaniczne zrywy jakichś głodujących chłopów, pracowników fabryk, ogólnie niezorganizowanej zbieraniny. Takich ludzi spacyfikować jest łatwo. Ale w sytuacji, gdy protestują żołnierze, którzy ustawiają się w kolumnach marszowych, nadal zdyscyplinowanych, tak jak w armii i posiadających dowódców, razem skandujących okrzyki przeciw komunistycznej partii, to już nie jest zabawa – ocenił pastor Chojecki.

Pastor Paweł Chojecki wydarzenia w Chinach odczytuje jako przełom – Teraz chińskie władze, policjanci i służby specjalne mają strzelać do swoich kolegów żołnierzy, niektórym z nich pod hełmem zacznie świtać myśl „Ja dzisiaj będę strzelać do nich, a kto jutro do mnie?” Powoli w Chinach zaczyna dojrzewać ta myśl, że z tą władzą daleko nie dojdą. To już wie 300 tys. żołnierzy. Ale prawdziwe zagrożenie dla tej władzy przyjdzie skądinąd. Zagrożenie przyjdzie z tych ponad stu milionów ludzi, którzy oddali swoje życie Jezusowi Chrystusowi. A oni już nie chcą być tzw. kacapami, komunistycznymi siepaczami, chcą być wolnymi ludźmi, bo Jezus Chrystus ich wyzwolił – dodał na koniec pastor Chojecki.

Czy ta rewolucja się rozleje, czy jednak partia komunistyczna poradzi sobie również tym razem?

Czy sobie poradzi, tego nie wiem – powiedział Marian Kowalski – Ale te chiny dzisiejsze to już nie są te Chiny sprzed kilku lat, gdy jeszcze z całego świata sprowadzały złom. Taką mieli koniunkturę i możliwości przerobu. Obecnie wszystko, co można, starają się sprzedawać, nawet robią tekturowe inwestycje jak budowa osiedli, w których nie ma kto mieszkać, byle tylko wydać pieniądze. Chiny zaczynają być takim państwem-lewiatanem, który zaczyna zjadać własny ogon. To przejawia się w różnych kryzysach, a możliwości wybrnięcia z nich są rozmaite. Najludniejsze państwo świata ogarnięte chaosem może rzutować na rozmaite sprawy. Stany Zjednoczone są jedyną kotwicą normalności na całym świecie. – podsumował Marian Kowalski.