Jak pan poseł skomentuje ten dość, zdawałoby się, egzotyczny sojusz Lewicy z Prawem i Sprawiedliwością w kwestii Funduszu Odbudowy?
Andrzej Sośnierz: Jak widać, wszystko na sprzedaż – zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Najpierw gromkie ideologizowanie, a potem okazuje się, że jednak po drugiej stronie też znajdują się przyjaciele. Sojusz ten jest niesmaczny, biorąc pod uwagę wszystko, co wcześniej mówiono – jakie psy wieszano na Lewicy, a jakie Lewica wieszała na PiS. Naraz to dzięki Lewicy uratował się rząd Zjednoczonej Prawicy. Czy polityka musi tak obrzydliwie wyglądać?
Handel, który się teraz odbył, pokazał dużą hipokryzję. Prawo i Sprawiedliwość stało się partią socjalistyczną. Pan Zandberg dryfuje już gdzieś między socjalizmem a komunizmem, ale jest przynajmniej szczery. W swoim wystąpieniu powiedział, że są za federalizacją UE. To się ceni – przynajmniej znamy jego poglądy. Totalnie się z nimi nie zgadzam, ale wolę jasne poglądy niż hipokryzję czy udawanie, że jesteśmy gdzie indziej.
Rozmawiamy o Funduszu Odbudowy, o tym, co się działo 4 maja w Sejmie. Pan i całe koło poselskie Polskie Sprawy wstrzymało się od głosu. Dlaczego?
Kilka rzeczy się na to złożyło. Tryb i sposób procedowania nad dokumentem, który jest właściwie przesądzony – przecież został przesłany do Brukseli, a nasz parlament został potraktowany jako nie wiadomo co – pogadajcie sobie, pogłosujcie, a i tak niektóre dokumenty są już za nami.
Druga bardzo ważna sprawa: w Planie Odbudowy jest zapowiedzianych szereg ustaw, których jeszcze nie ma, ale które, żeby wykorzystać te środki, trzeba będzie uchwalić. W tym rzecz, że my tych ustaw w ogóle nie znamy, ale głosujemy za nimi, że zostaną uchwalone i później będzie to swoisty szantaż, bo powie się, że przecież głosowaliście za planem, to w takim razie głosujcie też za tymi ustawami. Wiem już z pewnością – bo przynajmniej w tym zakresie jakąś orientację uzyskałem – że przynajmniej w zakresie ochrony zdrowia ustawy znów będą złe albo bardzo złe. W związku z tym, jeżeli miałby być potem szantaż przecież głosował pan za tym planem i tam była ta ustawa zapowiedziana, to tak nie powinno być. Większość posłów głosowała w ciemno, nie wiedząc, jaki szantaż będzie wobec nich za chwilę stosowany, bo przecież już tak było.
To się nazywa Planem Odbudowy. Jeżeli w tym planie odbudowy jest wiele środków przeznaczonych na działania związane z ekologią, to czy epidemia zrujnowała ekologię? Wręcz przeciwnie. Przemysł zmniejszył produkcję, ludzie mniej się poruszali, spalili mniej paliwa, Nazywa się to „Planem Odbudowy”, a de facto finansuje coś, co nie zostało zrujnowane. Zrujnowana lub bardzo uszkodzona została mała czy średnia przedsiębiorczość i o tym pani Agnieszka Ścigaj wspominała w wystąpieniu naszego koła: nie widać, żeby te środki miały zostać skierowane do tych, którzy najbardziej ucierpieli.
Dlaczego nie głosował więc pan przeciw, tylko wstrzymał się od głosu?
Z jednej strony – na pewno pieniądze się przydadzą. (…) Trudno się odwrócić od środków, które mogą zostać wykorzystane, natomiast warunki wykorzystania, moim zdaniem, mogą budzić wątpliwości. Jest to według mnie taki szekspirowski dylemat być albo nie być. Czasami stawia się przed posłami dylematy nie do rozwiązania – bo jest coś dobrego, ale są też elementy zła. Takie pomieszanie zła z dobrem bardziej skłania do odrzucenia wszystkiego, chociaż to też nie jest do końca racjonalne, że odmrożę sobie uszy, ale czapki nie nałożę. Powinna być dłuższa i bardziej racjonalna dyskusja, a nie taka, że jak wy tak, to my odwrotnie. Dlatego też nazwaliśmy nasze koło „Polskie Sprawy”, bo chcielibyśmy rozwiązywać sprawy i problemy, a nie popierać tych, którzy rządzą lub tych, którzy są w opozycji.