Artykuł z Idź Pod Prąd 2003, nr 2 (lipiec-sierpień), s. 1-2.
Paweł Chojecki
Minęło już kilka miesięcy od amerykańskiej (o, przepraszam, amerykańsko-angielsko-australijsko-polskiej) inwazji na Irak. Broni masowego rażenia jeszcze tam nie znaleziono, ale jak zapewniają przywódcy USA i UK na pewno jest, tylko trzeba lepiej poszukać.
Liczne są też głosy, że była to wojna w interesie Izraela, a Ameryka, wraz z pozostałymi „mocarstwami”, dała się tylko w nią wciągnąć. Z pewnością jednak nie zetknęliście się Państwo z tezą, że jest to początek wojny przeciw Izraelowi. Warto ją jednak poważnie rozważyć.
Patrząc na mapę Bliskiego Wschodu, łatwo zauważyć, że Amerykanie, dzięki podbojowi Iraku, coraz bliżsi są stworzenia kontrolowanego przez siebie szerokiego pasa otaczającego właśnie Izrael. Od lat należą do niego: uległe Zachodowi Egipt i Jordania oraz naszpikowane amerykańskim wojskiem Arabia Saudyjska i Turcja. Teraz doszedł Irak i wydaje się, że kwestią najbliższych miesięcy są odpowiednie „zmiany” w Syrii i kontrolowanym przez nią Libanie. Mówi się też dość głośno o konieczności „demokratycznych przemian” w Iranie. Jest jeszcze w pewnej odległości wojownicza Libia, ale od kiedy jej „zasłużony” i leciwy przywódca wziął się za nadzorowanie przestrzegania praw człowieka z ramienia Wielce Szacownej Organizacji, jaką jest ONZ, nic już chyba światu z jego strony nie zagraża… Dziwnym trafem budowanie amerykańskiego pasa kontroli wokół Izraela od strony lądu zbiegło się z rozszerzeniem granic UE aż po Cypr, znajdujący się o przysłowiowy „rzut kamieniem” od brzegów Izraela. Widać wyraźnie, że Żydzi coraz bliżsi są znalezienia się w okrążeniu, pardon, w otoczeniu samych przyjaciół (podobnie jak my kiedyś w Układzie Warszawskim). Musi wtedy jasno wyjść na światło dzienne kwestia izraelskiej broni atomowej. Jej długoletnie istnienie stanowi kuriozum w polityce międzynarodowej. Stoi w oczywistej sprzeczności z układem o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, a nie słyszałem, by ktoś zgłaszał sprzeciw w tej sprawie.
Świat mógł dobitnie przekonać się o skuteczności i celowości posiadania przez Izrael tego straszaka podczas pamiętnej wojny 1973 roku. Kiedy czołgi koalicji syryjsko-egipskiej były na dalekich przedpolach Tel-Avivu, Kair i Damaszek otrzymały tajemnicze ultimatum, po którym ich czołgi grzecznie zawróciły do swoich baz…
Teraz jednak, kiedy państwo żydowskie znajdzie się w objęciach „dozgonnych przyjaciół”, po cóż mu tak niebezpieczna zabawka? Będzie to też świetna kiełbasa propagandowa dla Arabów i tzw. światowej opinii publicznej – „Tak, uderzyliśmy na Irak, ale Izrael również oddał broń masowej zagłady”.
Widać wyraźnie, że ten kierunek myślenia nie jest obcy administracji Prezydenta Busha. Tuż po ustaniu walk w Iraku przedstawiła ona tzw. Mapę Drogową – plan rozwiązania kwestii palestyńskiej. Dlaczego jednak sprawa izraelskiej broni atomowej jest tak kluczowa? Odpowiedź jest prosta – dopóki Izrael ma ją do dyspozycji, dopóty jest bezpieczny. Kiedy ją odda, będzie musiał polegać na zewnętrznych gwarancjach bezpieczeństwa. Czyje to będą gwarancje, dokładnie jeszcze nie wiadomo. Z politycznej logiki wydarzeń wynikałoby, że amerykańskie, ale istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że nie mamy już na świecie do czynienia z istnieniem wielu rządów narodowych, mocarstw i supermocarstw, ale z wciąż niejawnym rządem światowym. Choć USA i UE dzielą sprzeczne interesy, to w pewnych sytuacjach wykazują zadziwiającą zbieżność.
Weźmy na przykład włączenie się Ameryki w wojnę przeciwko Jugosławii. Trudno doszukać się tu jej korzyści, gdy realizacja interesów niemiecko-watykańskich jest aż nadto widoczna. Dzisiaj
mamy na Bałkanach odtworzenie sytuacji sprzed 1914 roku – Słowenia, Chorwacja i Bośnia w ramach Monarchii Austro-Węgierskiej, Serbia – słaba i szukająca protektora w carskiej Rosji. Ostatnio ogłoszono, że Chorwacja i Bośnia mają wstąpić do UE w 2007 roku…
Polska – maj 2003 r. Eurosceptycy z radością witają wiadomość o nieplanowanej wizycie Prezydenta Busha w Krakowie – tuż przed referendum. Oczekiwania: zaprosi Polskę do NAFTA. Wielkie rozczarowanie…
Okupacja Iraku – kolejny test. Niemcy, Francja i Rosja nie mają moralnego ani żadnego innego prawa, by czerpać korzyści z podboju tego bogatego w ropę państwa. Jeśli jednak Amerykanie zaproszą ich do współpracy – co jest moim zdaniem kwestią co najwyżej tygodni – to istnieje między nimi jakieś „porozumienie ponad podziałami”.
Jeśli tak, to kres wolności i nadejście wszechświatowej, totalitarnej dyktatury jest tuż, tuż.
Wróćmy jednak do Izraela i jego „przyjaciół”. Co skłoni Żydów do oddania gwarancji swojej suwerenności i przyjęcia iluzorycznych zewnętrznych umów i zapewnień? Na pewno sami mieszkańcy Izraela mają już serdecznie dość „rozrywek” fundowanych im przez arabskich „wielbicieli”. Presja narodowa i gwarancja amerykańskiego pasa bezpieczeństwa także odegrają tu znaczną rolę. Jest jednak jeszcze coś, co zostanie im pewnie wkrótce zaoferowane. Religia mojżeszowa jest chyba jedyną, której odmawia się prawa do swojej świątyni. Jej gruzy, tzw. Ściana Płaczu, są jedyną pociechą dla Żydów od prawie dwóch tysięcy lat… To rzeczywiście mógłby być argument definitywny – nowa świątynia żydowska w Jerozolimie! Niestety, nie będzie im dane długo cieszyć się uzyskanymi od Rządu Światowego pokojem i świątynią. To tylko przynęta w chytrze zastawionej pułapce…
P S. Godzi się nadmienić, skąd pochodzi teza o wojnie przeciw Izraelowi prowadzonej przez Rząd Światowy. Oczywiście sam tego nie wymyśliłem, ale od lat czytam o tym w Biblii. Szczególnie interesujące jest proroctwo o siedemdziesięciu tygodniach z Księgi Daniela 9:25-27. Wersety 25 i 26 mówią o przyjściu i zabiciu Mesjasza oraz o zniszczeniu Jerozolimy i świątyni (miało to miejsce w 70 r. n.e. pod wodzą późniejszego cesarza Tytusa). Werset 27 dotyczy omawianego przez nas tematu – znowu istnieje świątynia, państwo Izrael i rządzące światem, odbudowane Cesarstwo Rzymskie. Jego przywódca zawrze z Żydami pokój, który złamie po kilku latach i sam obwoła się bogiem, bezczeszcząc tym samym świątynię (mówi o tym także Jezus w Ewangelii Mateusza 24:15 i apostoł Paweł w 2 Liście do Tesaloniczan 2:4).
Idź Pod Prąd 2003, nr 2 (lipiec-sierpień), s. 1-2.